Press - Prologue Qatar 2024
Robert Kubica: Wyścigi to styl życia. Nie idą w parze z rodziną, dziećmi i byciem w domu
- Zrzucanie winy za niepowodzenie na wiek jest zbyt łatwe. Lewandowski czy Alonso nie chcą być tylko numerami, nie chcą być w drużynie dla statystyk i liczb. Chcą robić różnicę - mówi nam najlepszy polski kierowca wyścigowy Robert Kubica.
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Czy wyścigi długodystansowe dały ci drugie życie?
Robert Kubica, kierowca AF Corse: Dały bodziec, powiew świeżości, bo już robiłem coś długo i stało się to codziennością, a to owszem świadczy o perfekcji, ale też niekoniecznie jest dobre.
Wyścigi długodystansowe są zupełnie inne niż F1. Jako kierowca musisz mieć zupełnie inne podejście, umiejętności. Nie każdy z F1 będzie dobry w zawodach długodystansowych, bo są w nich inne priorytety. 24h Le Mans dało mi takie poczucie. Gdy pojechałem tam po raz pierwszy w 2021 roku, poczułem spore emocje i poczułem się jak małe dziecko.
24h Le Mans to wyścig, o którym dużo słyszałem, więc jechałem tam i czułem dreszczyk niepewności. Tam, na miejscu poczułem, jakbym się cofnął o 20 lat. Jest coś szczególnego w tym wyścigu. Tam są emocje, jakich w F1 nie ma, bo mamy ponad 20 zawodów w sezonie i one na pewnym etapie stają się rutyną. A Le Mans jest raz na 12 miesięcy.
Zbliżasz się do 40. urodzin, spędzasz wiele czasu poza domem, z dala od bliskich. Obrywa przez to życie prywatne. Czy kontynuowanie kariery w tym wieku to problem?
Nie nazwałbym tego problemem. W życiu są inne kłopoty. Ściganie się na wysokim poziomie to jednak coś innego niż na przykład codzienna pobudka o czwartej rano, gdy i tak nie wiesz, czy na koniec miesiąca będziesz miał co jeść. Czuję się szczęściarzem. Wyścigi to styl życia, który jest zupełnie inny.
Zastanawiam się momentami, co bym robił, gdyby nie wyścigi. Robię to od kilkunastu lat. Spędzam dużo czasu poza domem, ale... moja pasja przekształciła się w pracę. Od zawsze, gdy ludzie pytają mnie o plany na wakacje, odpowiadam trochę w żartach, że jestem cały rok na wakacjach.
Pamiętam jak w 2006 roku po sześciu tygodniach wracałem do domu na półtora dnia. Ktoś by zapytał, po co? Bo to było jedyne wolne okienko. Wyjeżdżałem później na kolejne cztery tygodnie. Trzeba to lubić. Główną motywacją jest miłość do tego, co robisz. To całe moje życie.
To był dla mnie wielki emocjonalny test, gdy po wypadku rajdowym wszystko w moim życiu się zatrzymało. Czułem się wtedy dziwnie. Mając rodzinę i inne zajęcia, jest łatwiej. Sport jest stylem życia i wszystko, co robisz, jest podyktowane tym, co ma się wydarzyć w kolejnych tygodniach. Nawet gdy pomiędzy wyścigami siedzę w domu, to planuję przyszłość pod kątem następnych zawodów.
Czyli nie masz z tyłu głowy, że rodzina obrywa ze względu na twoją karierę?
Gdybym miał dzieci, to zdecydowanie miałbym inne podejście do tego, co robię. Każdy człowiek ma swoje priorytety, które trzeba akceptować. Życie się zmienia. Pojawiają się chwile, które zmieniają podejście do przyszłości. Kariera w wyścigach nie idzie łatwo w parze z rodziną, potomstwem i byciem w domu.
Kariery wielu sportowców się teraz wydłużają. Robert Lewandowski ma 35 lat i wciąż potrafi zdobywać bramki dla FC Barcelony. Czy kierowcom też wydłuża się "termin przydatności"? Bo tobie w 2019 roku wypominano wiek, gdy jeździłeś dla Williamsa. Mówili, że Kubica jest "za stary".
To się zmienia, ale życie daje nam takie możliwości. Wszystko się przesuwa. Pamiętam wywiad dla hiszpańskiej telewizji, gdzie pytano mnie o powrót Fernando Alonso do F1 w 2021 roku. Pierwsze wyścigi nie były rewelacyjne, więc komentarze były takie, że Alonso też jest za stary i jego zespół popełnił błąd. Tłumaczyłem, że jest wiele elementów, które mają wpływ na to, jak kierowca sobie radzi. Zrzucanie winy za niepowodzenie na wiek jest zbyt łatwe.
Minęły cztery lata, a mówimy o tym, że Alonso będzie się ścigał w F1 przez kolejne sezony, bo właśnie przedłużył kontrakt. To pokazuje, że jeśli kierowca ma motywację i ambicję, to może się dłużej ścigać. Zbyt łatwo próbujemy sobie tłumaczyć spadek formy wiekiem.
Robert Lewandowski też ma swoje lata, ale myślę, że wie, że dopóki ma kondycję i zdrowie, może grać na wysokim poziomie. Jest profesjonalistą i taki sportowiec będzie pierwszym, który jeśli czuje, że nie daje rady, to zrezygnuje. Lewandowski czy Alonso to sportowcy z najwyższej półki. Oni nie chcą być numerami, nie chcą być w swojej drużynie dla statystyk i liczb. Chcą być w La Lidze czy F1 po to, aby robić różnicę dla swoich zespołów.
Rozmawiamy niespełna miesiąc przed 24h Le Mans. To dla ciebie najważniejsza impreza sezonu. Jak wyglądają przygotowania?
Właśnie wróciłem z testów, gdzie sprawdzaliśmy podzespoły, które będą montowane tuż przed wyścigiem, aby zmniejszyć ryzyko awarii. 24h Le Mans trwa całą dobę, więc starasz się założyć najświeższe elementy jak najpóźniej. Próbuję też dbać o kondycję. W tym wyścigu ważna jest strategia, jak zarządzać energią i na czym się koncentrować, gdy nie siedzi się w samochodzie.
Mam doświadczenia z poprzednich edycji 24h Le Mans. Staram się wykorzystać wiedzę, którą nabyłem w poprzednich latach. Nie jest u mnie łatwo np. ze spaniem, gdy wyścig trwa. Podczas tych zawodów trzeba umieć wyłączyć mózg i trochę w egoistyczny sposób powiedzieć: "ja nie jadę, więc nic mnie nie obchodzi".
Ile zatem śpisz podczas 24h Le Mans?
Gdybyśmy zliczyli ostatnie trzy edycje, byłoby tego mało. Piętnaście lat temu byłoby mi dużo łatwiej zasnąć. Wszystko zależy, jak bardzo pracujesz z zespołem, gdy jesteś poza autem. Kierowca pracuje nie tylko podczas ścigania i kręcenia kierownicą.
W zeszłym roku spałem chyba najmniej z wszystkich edycji 24h Le Mans. Poza garażami mamy takie małe kampery, ale nie byłem w nich ani razu.
To będzie pierwsze 24h Le Mans za kierownicą Ferrari. W tym sezonie przytrafiło się twojemu zespołowi trochę błędów. Można powiedzieć, że lepiej teraz, niż w czerwcu we Francji.
Błędy, które się przytrafiły do tej pory, mogą się też powtórzyć w 24h Le Mans. Mam jednak nadzieję, że nie.
Jeśli chodzi o auto Ferrari, od samego początku mam bardzo pozytywne odczucia. Zawsze, jeśli zmieniasz kategorię wyścigową, to ten pierwszy kontakt z pojazdem jest bardzo ważny. Dzięki temu mogłem się skupić na detalach. Jednak w pierwszych wyścigach tych błędów było za dużo.
Jesteśmy młodą grupą, więc niektóre pomyłki są naturalne. Musimy wdrożyć w życie pewne procedury, których nam brakuje. W wyścigach długodystansowych potrafiliśmy wygrywać zawody nie mając prędkości, która predysponowała nas do miejsca na podium. To pokazuje, że trzeba się skupić na wielu elementach. Do tego potrzeba czasu, analiz i organizacji. Ten proces trwa i obyśmy pojechali dobre 24h Le Mans, bo na pewno w tak długim wyścigu zdarzą się wpadki i sytuacje podbramkowe, w których będziemy musieli szybko podejmować decyzje.
To jest dodatkowe, niefabryczne Ferrari w wyścigu. Kibice obawiają się, że dwa pozostałe będą traktowane priorytetowo.
Jako kierowca, który chce walczyć o zwycięstwa, nie podjąłbym się zadania, gdybym nie był przekonany, że będę miał równe narzędzia. Konstrukcja samochodu Ferrari musi być dla wszystkich taka sama, bo tak stanowi regulamin. To nie jest Formuła 1, że zespół tak szybko rozwija bolid, że co tydzień przywozi coś nowego.
Druga kwestia to systemy i kwestia ustawień. Mam małe doświadczenia z modelem Ferrari 499P w porównaniu do kierowców, którzy ścigają się nim od dwóch lat. Staramy się to nadrobić. Chcielibyśmy momentami wiedzieć więcej, ale pokazywaliśmy już w tym sezonie, że mimo wszystko możemy walczyć. Prędkość jest naszym najmniejszym problemem. Gdybyśmy w dotychczasowych wyścigach wszystko złożyli w całość, to każdy z nich kończylibyśmy na podium.
Szef Ferrari ds. wyścigów długodystansowych powiedział, że jest bardzo zadowolony z ciebie i pozostałych kierowców, że chciałby kontynuowania współpracy.
Nie wiem, czy zostanę w AF Corse i Ferrari. 24h Le Mans to punkt zwrotny wyścigów długodystansowych. Tuż po zaczynają się pewne rozmowy. Nie wykluczam kontynuacji.
Ważne jest to, jak czuję się w zespole i jak wygląda współpraca. Ja nie mam przed sobą wizji spędzenia 20 sezonów w wyścigach długodystansowych, a cel mam jasny. Chcę wygrać 24h Le Mans.
Ale jakbyś wygrał za miesiąc, nie zakończysz kariery?
To scenariusz, który dwa czy trzy lata temu był dość realistyczny. Najpierw to 24h Le Mans trzeba jednak wygrać. Nawet gdyby do tego doszło, to jestem typem, który jeśli czegoś dokonał raz, to chce to zrobić po raz drugi.
Padok F1 cię jeszcze kusi?
Nie mogę powiedzieć, że F1 nie kusi. Nie interesuje mnie jednak jeżdżenie na wyścigi i "przeszkadzanie" ludziom tam pracującym. Nie chcę się pojawiać w padoku nie mając aktywnej roli w zespole. W roku 2026 wchodzi w życie nowy regulamin, pojawią się nowe bolidy. Bardzo możliwe, że gdybym chciał, to znalazłbym zatrudnienie w zespole F1.
Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty