Fot: Anna Klepaczko
PSG Stal Nysa rusza na wały. Siatkarze w walce z żywiołem
Pojechali na mecz 1. kolejki PlusLigi sezonu 2024/25, a ostatecznie wrócili do miasta, by pomóc w walce z powodzią. Osoby związane z PSG Stalą Nysa nie przeszły obojętnie wobec dramatu, a za swoją postawę mogą otrzymać statuetkę w kategorii "Heros".
Był piątek, 13 września 2024 roku. Siatkarze PSG Stali Nysa pojechali do Rzeszowa na mecz z miejscową Asseco Resovią. W sobotę rozpoczynał się nowy sezon PlusLigi.
Ale w mediach coraz częściej pojawiały się informacje o nadciągającym zagrożeniu. Intensywne opady deszczu na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie sprawiły, że sytuacja w tych regionach była dramatyczna. Dość powiedzieć, że w Bystrzycy Kłodzkiej woda przedarła się przez tamę i zniszczyła miasto.
Nysa musiała walczyć z powodzią
Podczas gdy zawodnicy Stali przebywali w Rzeszowie, jednemu z nich, Jakubowi Olejniczakowi, zalało dom.
- Wyjechałem rano, a do domu wróciłem po trzech dniach. Most w Nysie był zamknięty i nie dało się przejechać, dlatego zatrzymałem się u kolegi. Gdy już dotarłem do siebie, chciało mi się tylko płakać. Wszedłem do pokoju, otworzyłem szafę i wylała się woda. Zostałem praktycznie bez ciuchów do chodzenia i bez sprzętu do trenowania - wyznał w rozmowie z WP SportoweFakty siatkarz, który pomagał również w układaniu tamy z piasku w mieście, gdy fala zalewała budynki.
Klub z Nysy wystosował prośbę o przełożenie spotkania zarówno do Resovii, jak i do władz PlusLigi. Wszystko po to, by wrócić do miasta i pomóc w walce z żywiołem. Jednak drużyna z Rzeszowa nie zgodziła się na to, żeby mecz się nie odbył. Kilka godzin później sytuacja się zmieniła i ostatecznie starcie nie miało miejsca w pierwotnym terminie. Zawodnicy i działacze czym prędzej wrócili do Nysy.
Od początku prezes Stali Robert Prygiel w rozmowie z nami podkreślał, że osoby związane z klubem będą pomagać w walce z żywiołem. Nie były to słowa rzucone na wiatr.
Prezes, trener czy siatkarze ruszyli na pomoc
Wśród osób, które zebrały się, aby pomóc umocnić wał w dotkniętym powodzią mieście, znaleźli się między innymi wspomniany wyżej Prygiel, ówczesny trener Daniel Pliński, dyrektor Krzysztof Kobienia czy statystyk Kacper Goździkiewicz. Szkoleniowiec chwycił za łopatę i z zaangażowaniem dołączył do prac.
- Zostaliśmy w mieście, więc pojawiła się okazja, żeby pomóc. Nie dorabiałbym do tego żadnej ideologii, na pewno nie robiłbym ze mnie żadnego bohatera. To był normalny odruch pomocy. My tylko przez kilka godzin pomachaliśmy łopatami, za to Kacper był i jest nadal mocno zaangażowany w pomoc ludziom. Pomagał choćby przy ewakuacji, a o tym nikt nie mówi. To jest prawdziwy bohater - powiedział wówczas Pliński w rozmowie z WP SportoweFakty.
Gdy sytuacja się uspokoiła, zawodnicy wrócili do treningów. Z kolei prezes Stali zakasał rękawy i aktywnie uczestniczył w dalszych działaniach, kiedy to między innymi własnoręcznie wyładowywał dostarczoną pomoc humanitarną dla osób, które ucierpiały wskutek powodzi.
Siatkarze nadal pomagali. Klub w mediach społecznościowych publikował poruszające zdjęcia, na których widać zaangażowanie zawodników, którzy od porządkują zalane tereny.
Stal walczy o być albo nie być
Ostatecznie sytuacja poprawiała się z dnia na dzień, a siatkarze mogli kontynuować rywalizację w PlusLidze. Obecnie Stal... walczy o utrzymanie.
Do tej pory w XXI wieku Stal nie osiągnęła jakichś większych sukcesów. Klub dwukrotnie zdobył wicemistrzostwo Polski, dokładając do tego dwa brązowe medale. Raz również był najlepszy w Pucharze Polski.
Dla Stali przykrym momentem była zmiana szkoleniowca. Pliński, który pracował tam od listopada 2021 roku i aktywnie uczestniczył w pomocy w walce z żywiołem, został zwolniony na początku grudnia 2024 r. Wszystko z uwagi na to, że krótko przed tym były reprezentant Polski poinformował, że w nowym sezonie będzie pracował gdzie indziej.