SPONSORZY/PARTNERZY:

Postawił jej ultimatum i stworzył ikonę polskiego sportu. Tak zmobilizował Szeremetę

Po srebrnym medalu igrzysk w Paryżu Julia Szeremeta znalazła się na ustach wszystkich polskich kibiców. Nie udałoby się to bez Tomasza Dylaka. - Usłyszała, że jeśli się nie zmieni, ta współpraca nie ma sensu - mówił WP SportoweFakty trener.

Julia Szeremeta napisała historię na kortach Rolanda Garrosa. Właśnie tam pokonała Nesthy Petecio i zagwarantowała sobie srebrny medal igrzysk olimpijskich. Polka sięgnęła po życiowy sukces pod okiem Tomasza Dylaka. Współpracuje z nim od pięciu lat, najpierw w kadrze juniorek, później seniorek.

Droga Szeremety do srebra w Paryżu nie była usłana różami. Jak się okazuje, gdyby nie zdecydowanie Dylaka, mogła nawet nie pojechać na wielką imprezę. Punktem zwrotnym okazały się mistrzostwa Europy U-22.

- Tam po przegranej walce powiedziałem jej, że to jej ostatnia szansa i jeśli nie weźmie się do pracy, to nie będę jej dalej powoływał i z nią pracował. Usłyszała, że jeśli się nie zmieni, to ta współpraca nie ma sensu - mówił WP SportoweFakty trener Szeremety.

"To był proces"

Tamte słowa wstrząsnęły Szeremetą. - Pamiętam, że była okropnie zła i smutna, długo dochodziła do siebie. Ale to był proces, z dnia na dzień nie zaczęła ciężko pracować. Im bliżej było igrzysk, tym było profesjonalnej. Ostatnio chodziłem za nią jak cień, ale naprawdę się pilnowała - wspominał Dylak w tej samej rozmowie.

Kubeł zimnej wody był jednak niezbędny. Bez niego Polka mogła nigdy nie zajść na szczyt, na którym niewątpliwie się znalazła. W niedzielę Szeremeta świętowała kolejny wielki sukces. Otarła się o złoty medal Pucharu Świata.

- Nie chcę za dużo mówić, bo się znowu na mnie obrazi. Ale nie było dobrze, traktowała boks jako formę zabawy, czyli jak wyjdzie to wyjdzie, jak nie to nie. Czym dalej w las, było już bardziej serio. Chyba widziała, jak nam zależy i na końcu to już jej tak mocno zaczęło zależeć. Zrobiła tytuł na mistrzostwach Europy w 2022 roku i chyba stwierdziła, że coś się tu rodzi. Kwalifikacja olimpijska też ją napędziła. Sukces musi przyjść w pewnym momencie, który utwierdzi zawodnika w przekonaniu, że to, co robi, ma sens - wspominał trudny czas Dylak.

Wytrzymała presję. Świat znowu o niej usłyszał

Na kartach punktowych w finale lepsza okazała się jednak reprezentantka gospodarzy Jucielen Romeu. Choć dwóch arbitrów uważało, że ręka Polki powinna powędrować w górę, trzech uznało, że w ringu lepsza była Brazylijka. Przed turniejem Dylak nie krył obaw. I tym razem zdołał jednak wydobyć ze swojej podopiecznej pełnię potencjału.

- Turniej w Brazylii będzie dużo mocniejszy. Dojdzie do tego zmiana czasu i klimat. Boję się trochę o Julkę, bo wiem, że ona nie za bardzo lubi taki ciepły klimat. Jak była w Tajlandii, to wtedy niezbyt dobrze się czuła - mówił trener w rozmowie przed zawodami.

Choć poprzeczka w Brazylii została zawieszona wyżej, sukcesowi towarzyszyły mniejsze emocje niż w Paryżu, gdzie Dylak pokazał również swoje wrażliwe oblicze.

- Gdy Julia wygrała walkę, płakałem jak dziecko. Marzyłem o tym. Nawet nie potrafię opisać tego słowami. Śniłem o tym i głośno mówiłem od przejęcia kadry olimpijskiej. Ale im bliżej byliśmy, tym większą czułem presję i strach - czy się uda - zdradził WP SportowymFaktom Dylak.

Niewykluczone, że polski obóz będzie miał jeszcze więcej powodów do radości. Wciąż nie milkną echa kontrowersyjnego zwycięstwa podczas igrzysk Tajwanki Lin Yu-Ting. W lutym Międzynarodowa Federacja Boksu złożyła skargę do prokuratora generalnego Szwajcarii przeciwko MKOl, kwestionując dopuszczenie pięściarki do rywalizacji, ze względu na kontrowersyjne wyniki testów hormonalnych.

Już jest wielka, a będzie jeszcze większa?

Ewentualna dyskwalifikacja oznaczałaby, że Szeremecie zostanie przyznany złoty medal. Finałowa walka z Tajwanką była ogromnym obciążeniem dla zawodniczki i jej otoczenia. - Dla nas był to problem, o którym nie chcieliśmy za bardzo mówić, bo jesteśmy jednak trenerami, którzy mają przygotować nasze zawodniczki do tego, aby w ringu dały z siebie wszystko, żeby były dobrze przygotowane - mówił Dylak w rozmowie z TVP Sport.

- W przeszłości też były pięściarki, które wyglądały dość męsko i startowały. Tutaj największym problemem były testy, których nie przeszły, a dalej mogły startować. Uciekam od tego, żeby zrzucać winę na przegraną, bo ta osoba nie powinna walczyć - podsumował trener.

Srebro Szeremety to pierwszy medal dla Polski w boksie od 1992 roku, po brązowym krążku Wojciecha Bartnika. Wcześniej żadna inna reprezentantka naszego kraju nie stała na podium tej imprezy.