Marek Lorenc
Piłkarze spod ręki mistrza
Marek Lorenc ma szansę zwyciężyć w kategorii "Inspiracja" plebiscytu Herosi. Nauczyciel WF-u i trener piłkarski, spod ręki którego wywodzi się piłkarz Rafał Augustyniak. Napisał też książkę, w której przewidział przyszłość syna.
To druga edycja plebiscytu Herosi, który jest organizowany przez portal WP SportoweFakty. W tym roku nowością jest kategoria "Inspiracja", honorująca osoby, które według lokalnych społeczności w sposób szczególny dbają o sport i jego rozwój. Wśród nich znalazł się Marek Lorenc.
Sportem zajmuje się praktycznie od zawsze. Kiedyś był zawodnikiem, dziennikarzem, trenerem piłkarskim, ale przede wszystkim nauczycielem wychowania fizycznego.
- Skończyłem szkołę średnią, poszedłem na rok na matematykę, ale uznałem, że to jednak nie to. Skierowałem się do tego, co naprawdę lubiłem przez całe życie, i poszedłem na AWF. Potem zaczęła się praca. Co ciekawe, po pewnym czasie trafiłem do szkoły podstawowej, z której wyszedłem. I teraz tam pracuję - powiedział nam nominowany.
Boniek chwalił mecz jego drużyny
Jako junior Lorenc występował w Pogoni Zduńska Wola. To właśnie z tego zespołu, w którym grał, wywodzi się Paweł Kaczorowski, który ma za sobą sukcesy na krajowym podwórku, a do tego 14 występów w reprezentacji Polski.
Już w wieku 19 lat Lorenc postanowił jednak skończyć z graniem. Nie był w stanie godzić pracy, studiów i jeszcze sportu. - Wstawałem o czwartej rano, wracałem o 16 i już nie miałem sił i czasu na piłkę - przyznał.
Gdy był już nauczycielem, otrzymał propozycję, by poprowadzić zespół młodzieżowy w Zapolicach. A potem po przejściu do szkoły w Zduńskiej Woli pracował z młodymi drużynami tamtejszej Pogoni.
Lorenc podkreśla, że praca w szkole daje mu olbrzymią satysfakcję, a cała reszta zawsze była uzupełnieniem zawodu, przez co nie określa siebie "trenerem". Jednak prowadzona przez niego Pogoń zaistniała w Polsce po tym, gdy dwukrotnie świetnie wystąpiła w Pucharze Tymbarka.
- Pierwszy raz pojechaliśmy na próbę i zajęliśmy trzecie miejsce. Później celowaliśmy jak najwyżej i przegraliśmy finał na Stadionie Narodowym po rzutach karnych. Dość pamiętny, o którym Zbigniew Boniek mówił, że dawno takiego dobrego nie oglądał - wspomina z dumą Lorenc. - Trzeba jednak przyznać, że potencjał zespołu nie został zmarnowany. Maksymilian Stangret przeszedł przez całą akademię Legii Warszawa, obecnie gra w pierwszoligowym GKS-ie Tychy. Kajtek Radomski ma podpisany kontrakt zawodowy i jest w kadrze pierwszego zespołu Widzewa Łódź, a Jakub Jendryka trenuje w akademii Legii. Aż trzech chłopców z dziesięciu ma kontrakty zawodowe, więc z tej drużyny wyszli w wielki świat piłkarski. W Widzewie był jeszcze Adrian Filipiak, ale nie wiem, jak teraz wygląda jego sytuacja. To jest duża radość, jak potoczył się ich los - wyznał nasz rozmówca.
Po latach spędzonych w futbolu Lorenc postanowił zakończyć przygodę z piłką nożną. Teraz prowadzi zajęcia z koszykówki, trenuje dzieci w wieku 7-12 lat.
Lorenc pisze piłkarską powieść
15 lat pracował jako dziennikarz sportowy w lokalnym tygodniku. To - nie ma wątpliwości - pomogło mu w napisaniu opowieści o synu. - Gdy Mieszko miał 6 lat, napisałem dla niego do szuflady opowieści o młodym piłkarzu. Ale to nie było o nim - podkreślił.
Ostatecznie opowieści "Mieszko piłkarz nad piłkarze" została wydana, podpisana została również umowa na drugi tom "Mieszko kapitan", ale nowi właściciele wydawnictwa, z którym współpracował, nie byli chętni na kontynuację.
Po odzyskaniu praw, książka na długi czas trafiła do szuflady. Gdy syn miał 17 lat i grał w Legii, zgodził się, by ojciec poszukał nowego wydawnictwa. Obie części okazały się małym sukcesem i powstała trzecia - "Mieszko bohater".
- Bardzo fajna przygoda, chętnie napisałbym jeszcze, ale rynek wydawniczy w Polsce bardzo się zmienił, jest mnóstwo tytułów sportowych. Trudno się przebić, co nie znaczy, że nie podejmę wyzwania. Wiele zależy od wydawnictwa Skrzat - wyznał Lorenc.
Wielka radość trenera
Tymczasem historia książki i rozwoju sportowego Mieszka zatoczyła koło. Ten bowiem został wychwycony przez łowcę talentów, trafił do Legii. Po dwóch poważnych kontuzjach przeszedł do ŁKS-u Łódź, z którym awansował do PKO Ekstraklasy, gdzie debiutował.
Był ważnym graczem ŁKS-u w sezonie, w którym klub awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jednak w rundzie jesiennej zerwał więzadła krzyżowe w kolanie i jego kariera wyhamowała. Przeszedł przez Wisłę Płock, Skrę Częstochowa, a teraz występuje w drugoligowej Olimpii Elbląg.
- W pierwszym rozdziale pierwszego tomu Mieszko marzy, żeby być piłkarzem. Gdy miał 6 lat i czytałem mu pierwsze opowieści do poduszki, nie miałem w myślach sytuacji, że to znajdzie odzwierciedlenie w życiu - wyznaje nasz rozmówca.
Lorenc dołożył też wychowawczą cegiełkę do rozwoju Rafała Augustyniaka, obecnego piłkarza Legii Warszawa. - Był wychowankiem MKS-u Zduńska Wola, ale ja bardzo go chciałem do zespołu Pogoni. Miałem go u siebie półtora roku i gdy oddawaliśmy zawodników do seniorów, powiedziałem, że jest wielka szansa, aby zaistniał w wielkim futbolu. I zaistniał, bo gra w Legii, zagrał w reprezentacji Polski, więc fajnie, że mogłem prowadzić kogoś, kto doszedł tak wysoko. To wielka radość, choć zawsze będę oddawał honory pozostałym trenerom, którzy mieli na niego większy wpływ - mówi Lorenc.