88-letni hokeista Orłów Przasnysz Wiesław Smoliński (w środku)

88-letni hokeista Orłów Przasnysz Wiesław Smoliński (w środku)

Nie zsiadam z roweru, gram w hokeja i jeszcze lubię sobie polatać... szybowcem

Nie wyobraża sobie, by punktualnie o 8.30 nie otworzyć swojego zakładu, a po pracy nie przejechać choćby kilku kilometrów na rowerze. Wiesław Smoliński ma 88 lat i to być może najstarszy hokeista na świecie.

Wiesław Smoliński zwyciężył w kategorii PASJONAT w pierwszej edycji plebiscytu Herosi

Przepis na długowieczność w jego przypadku wydaje się zaskakująco prosty. Wiesław obrusza się na sugestię, że może jednak chodzi o dobre geny.

- Całe życie jestem blisko sportu. Widzę moich znajomych, którzy wiele lat temu byli w świetnej formie, ale zrezygnowali z aktywności i dziś mają problem, by przejść kilkaset metrów. Ja praktycznie nie zsiadam z roweru. Nie można nawet powiedzieć, że ja na nim jeżdżę. Ja na nim zasuwam. Gdy tylko widzę, że jakiś 45-latek jedzie przede mną, to specjalnie mocniej dociskam pedały i robię wszystko, by dotrzeć na miejsce jako pierwszy. Praktycznie zawsze mi się to udaje – zeznaje Smoliński, który niedawno zasłynął tym, że jako 88-latek wciąż występuje w amatorskiej lidze hokeja.

Jest gwiazdą rozgrywek

Tradycją Orłów Przasnysz jest już wyjazd starszego pana na lód na ostatnią minutę każdej tercji. Choć jego rówieśnikom nie mieści się to w głowie, to jemu wciąż gigantyczną przyjemność sprawia nie tylko gra w hokeja, ale także możliwość przebywania z ludźmi młodszymi od niego o 50, a nawet 60 lat. Zresztą w drużynie są także obaj jego synowie, a młodszy z nich jest zresztą trenerem sekcji.

Nie ma dnia, by Wiesław nie przejechał na rowerze choćby sześciu kilometrów. Jeszcze niedawno bez problemu przejeżdżał nawet stukilometrowe trasy. Do dziś głównym celem jego najdłuższych rowerowych wypraw pozostaje lokalne lotnisko. W sumie w dwie strony ponad 25 kilometrów.

- Lotnictwo to moja wielka pasja. Odpowiadałem za to, by szybowce na naszym lotnisku bezpiecznie wzbiły się w powietrze. Przez ponad 30 lat przeprowadziłem kilkanaście tysięcy takich procedur i nigdy nie przydarzyła się żadna kolizja. Zresztą do dziś nie tylko obserwuję szybowce, ale sam chętnie do nich wsiadam. Spędziłem w powietrzu ponad 700 godzin jako pilot. Nadal zapraszają mnie, żebym sobie polatał – dodaje Smoliński.

88-latek jest tak dobry w swoim fachu, że jeszcze niedawno wygrywał zawody w lądowaniu do celu. Jak sam liczy, odbył już przynajmniej 800 lotów szybowcem. Przez lata angażował się także w funkcjonowanie klubu motocyklowego, na którego imprezy przyjeżdżali najlepsi zawodnicy w kraju, jak choćby Jacek Czachor, czy Marek Dąbrowski.

Zaczynał od Szmaragdów

Wiesław całe życie zawodowe zajmował się szeroko pojętą elektroniką. Najpierw szkolił się w Warszawskich Zakładach Telewizyjnych, gdzie zajmował się produkcją legendarnych telewizorów Szmaragd, czy Klejnot. Choć dziś technika poszła już znacznie do przodu, to 88-latek cały czas się rozwija i… wciąż prowadzi zakład elektroniczny w Przasnyszu.

Choć punkt otwiera się codziennie o godz. 9, właściciel jest na miejscu już od 8.30 i nie wyobraża sobie, by mógł kiedyś zamknąć swoje miejsce pracy. Mimo upływu lat wciąż potrafi pomóc klientom.

- Obecnie spodziewam się dużej fali klientów. Zaczęła się lepsza pogoda, a jakoś już tak jest, że właśnie wiosną i latem mam najwięcej napraw związanych z wymianą wyświetlaczy w smartfonach. Żaden nie stanowi dla mnie niespodzianki. Poza tym zajmuję się naprawą pilotów do telewizorów, czy pilotów samochodowych. Proszę mi wierzyć, że mam pełne ręce roboty. Nie wyobrażam sobie, bym miał przestać pracować. Nie chodzi nawet o pieniądze, ale po prostu nie zamierzam wypadać ze swojego rytmu – dodaje Smolinski.

Każdy dzień sportowiec-amator rozpoczyna więc około godziny szóstej rano. Ze względu na chorobę żony spadły na niego wszystkie obowiązki związane z zakupami. Objeżdża więc okoliczne sklepy, a po nich idzie do pracy. Później ma jeszcze czas na wyjazd na działkę lub treningi na lodowisku i ścieżkę zdrowia. Wieczorem – a jakże – oglądanie sportowych transmisji.

Nie rozumie młodszego pokolenia

Dziś jego oczkiem w głowie jest rower i hokej, ale jeszcze kilkanaście lat temu najważniejsza była piłka nożna. Do 65. roku życia Smoliński grał w lidze oldboy’ów, a jeszcze w czasach szkolnych trenował w Legii Warszawa. Przez całą karierę tylko raz zdarzyło mu się doznać poważnej kontuzji – złamał nogę. Szpitale omija szerokim łukiem, a jedyna dłuższa hospitalizacja była związana z tajemniczym guzem na głowie, który samoistnie zniknął po paru dniach.

W jego rodzinie długowieczność to zresztą norma. Niedawno zmarł jego starszy brat – dożył 92 lat, a wśród lokalnej społeczności znany był jako najstarszy piłkarz w mieście.

– Smuci mnie, że tak mało osób dba obecnie o swoje zdrowie. Coraz mniej ludzi uprawia sport, a przecież powinno im zależeć, by być w dobrej formie. Ja tego zupełnie nie rozumiem. Całe życie rywalizowałem, ale robiłem to głównie dla siebie i dlatego do dziś jestem sprawny i mogę cieszyć się życiem – dodaje.