Jest mentorką polskiego sportu. Po znakomitej karierze ma nową misję
Maja Włoszczowska jest jedną z najwybitniejszych polskich sportsmenek w historii. Teraz sprawdza się w nowej roli i robi karierę w MKOl, jako członkini komisji zawodniczej.
Choć w plebiscycie WP Herosi została nominowana do nagrody "Mentor", pasuje do niej wiele określeń. Kibice kojarzą ją przede wszystkim z kolarstwem górskim, w którym dwukrotnie zostawała wicemistrzynią olimpijską. Szansę na trzeci medal odebrała jej przerażająca kontuzja.
W 2012 roku przed igrzyskami w Londynie podczas treningu w Livingo Polka złamała nogę. Zdjęcie wygiętej kończyny, które wówczas opublikowała wstrząsnęły krajem.
- Spodziewałam się, że dzisiejszy dzień tak się może dla mnie zakończyć, więc nie płaczę, choć odczuwam olbrzymi zawód. Otrzymałam naprawdę wielkie wsparcie i dzięki niemu wszystko szło bardzo dobrze. Byłam blisko tego, żeby spełnić swoje marzenia i pragnienia wszystkich - mówiła Polka w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Dokonała niemożliwego
Mimo poważnego urazu i długiej rekonwalescencji, Włoszczowska wróciła silniejsza i powtórzyła sukces z Pekinu, zdobywając srebro w Rio de Janeiro. Jak przyznała podczas konferencji "TEDx", to było jej największe zwycięstwo.
- Niedawno wróciłam ze srebrnym medalem igrzysk olimpijskich z Rio de Janeiro i niewątpliwie jest to mój największy namacalny sukces w karierze, ale jednocześnie nie jest to moje największe zwycięstwo. To odniosłam cztery lata wcześniej. Wtedy na trzy tygodnie przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie doznałam bardzo poważnego urazu stawu skokowego. Byłam wtedy wielką faworytką do medalu IO, ale wszystkie marzenia w jednej chwili prysły. Czułam duży zawód. Pod dużym znakiem zapytania stanęło nie tylko to, czy wrócę do sportu, ale też to, czy w ogóle wrócę do pełnej sprawności - tłumaczyła zawodniczka.
Fachowcy uważali, że Włoszczowska może mieć problemy z chodzeniem, a co dopiero rywalizacją w wyczynowym sporcie. - Na szczęście wśród tych specjalistów nie było prowadzącego mnie profesora Krzysztofa Ficka i na szczęście ani przez chwilę nie dopuściłam do siebie myśli, że może się nie udać. Cały czas wierzyłam, że do sportu wrócę, tylko nie wiedziałam, ile czasu mi to zajmie - mówiła Włoszczowska na tej samej konferencji.
W zawodniczej karierze sięgała także po mistrzostwo świata i Europy. Triumfowała w historycznym, pierwszym maratonie w MTB i do dziś jest jedyną Polką, która może się pochwalić takim sukcesem.
W 2021 roku uczestnicy igrzysk w Tokio wybrali ją do Komisji Zawodniczej Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. W ten sposób stała się drugą Polką w historii, po Irenie Szewińskiej, z tak zaszczytnym wyróżnieniem.
- Chciałabym bardzo podziękować wszystkim głosującym na mnie sportowcom oraz Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu za zaufanie. Sport, a w szczególności Rodzina Olimpijska, dały mi w życiu wiele dobrego, mam nadzieję teraz odwdzięczyć się za to pracą w komisji na rzecz innych sportowców. Przyznam, że zupełnie nie spodziewałam się tej elekcji z grona 30 kandydatów z całego świata. To duży sukces polskiego sportu – mówiła Włoszczowska cytowana przez PKOl.
Nie robi tego dla pieniędzy
Niedawno Polka została wiceszefową wspomnianej komisji. Jej kadencja wygasa w 2028 roku. - Nie chcę w tej chwili spekulować na temat mojej potencjalnej przyszłości w strukturach MKOl, gdyż jest na to za wcześnie. Póki co skupiam się na pracy na rzecz zawodników i ruchu olimpijskiego - poinformowała zawodniczka w grudniu w specjalnym wpisie.
Przez cały czas Włoszczowską wspiera ojciec, były alpinista. - Jestem dumny z córki. Kiedyś mi powiedziała, że jak możesz być z czegoś dumny, to bądź i nie wstydź się tego. Byłoby grzechem, gdybym się jej wypierał - mówił Ryszard Włoszczowski w rozmowie z WP SportoweFakty.