Bartosz Zmarzlik - dominator
Bartosz Zmarzlik nie ma obecnie wielkich rywali i niedługo rozpocznie walkę o piąty tytuł mistrza świata. Realnym celem jest zostanie najwybitniejszym żużlowcem w historii tej dyscypliny. Polak zarabia przy tym kosmiczne pieniądze.
W zeszłym roku 27-latek wygrał praktycznie wszystko, co było do wygrania, a tytuł mistrza świata obronił mimo absurdalnej dyskwalifikacji w jednym z turniejów za nieregulaminowy kombinezon w czasie… kwalifikacji.
Nie ma się więc co dziwić, że coraz częściej mówi się o tym, że Polak zaciętą rywalizację toczy już nie ze swoimi bezpośrednimi rywalami z toru, a legendami tego sportu, czyli Tony’m Rickardssonem i Ivanem Maugerem, którzy mają po siedem złotych medali. Wielkich nadziei na wygranie tej rywalizacji nie ma zresztą sam Rickardsson.
– Zmarzlik niedługo mnie dogoni i typuję, że stanie się to już za trzy lata. To hegemon, z którym nikt nie może się równać. Nie widzę dla niego żadnego poważniejszego rywala, więc jestem pogodzony, że niedługo będzie najbardziej utytułowanym zawodnikiem w historii. Kibicuje mu w tej drodze – przyznawał niedawno legendarny Szwed.
- Ciągle słyszę, że mogę zostać legendą, że mogę być najbardziej utytułowanym żużlowcem w historii. Staram się nie zwracać na to uwagi. Ja po prostu kocham żużel i na co dzień skupiam się tylko na tym – odpowiada w swoim stylu Zmarzlik. - Ten sport kręci mnie tak mocno, że nie potrzebuję dodatkowych mobilizacji do ciężkiej pracy. Jestem maksymalnie skoncentrowany na zbliżającym się sezonie. Zamiast analizować tabelę medalową mistrzostw świata, wolę po prostu zejść do warsztatu i popracować przy sprzęcie. Taki już po prostu jestem – zdradza swoją receptę na sukces.
O dominacji Zmarzlika najlepiej świadczy fakt, że jeden z jego rywali, Artiom Łaguta przyznał ostatnio, że jego dominację może skończyć jedynie brak motywacji do osiągania kolejnych spektakularnych sukcesów. Tego jednak nie należy się spodziewać.
- Słyszałem, że rywale będą mieli szansę mnie pokonać tylko, jeśli w najbliższych latach spadnie mi motywacja do żużla. Ja patrzę jednak na to nieco skromniej. Dla mnie każdy sezon jest zupełnie inny i staram się podchodzić do kolejnych rozgrywek tak, jakbym dopiero zaczynał walkę o medale. Zdaję sobie sprawę, że zdobyłem wiele, ale to nie jest jeszcze coś, co w pełni mnie zadowala – przyznaje Zmarzlik.
Choć zawodnik od lat opowiada, że w żużlu osiągnął już tyle, że już nic nie musi, to wszyscy wiedzą, że takie słowa to jedynie zasłona dymna. Mistrz świata jest jedynym zawodnikiem, który nawet w trakcie przerwy zimowej codziennie pojawia się w swoim warsztacie i towarzyszy mechanikom przy pracy mozolnej pracy. Godzinami rozmawia też na temat nowinek sprzętowych ze swoim tunerem Danielem Kowalskim. Żaden z zawodników nie ma takiej pasji do żużla i sprzętu, jak właśnie Zmarzlik.
- Napędza mnie miłość do jazdy na motocyklu i to dodaje mi motywacji. Głowa jest ciągle otwarta, jeśli chodzi o szukanie nowinek. To wciąż mnie ciekawi, dlatego cały czas szukam możliwości do poprawy wyników. Nasz sport jest bardzo dynamiczny nie tylko na torze, ale także w warsztacie. Jest bardzo wiele elementów, których delikatna zmiana może sprawić, że na torze jest się dużo szybszym – dodaje.
Zawodnik ma szczęście, bo nie dość, że realizuje swoje dziecięce marzenia i ma szansę zapisać się w historii swojej dyscypliny, to dodatkowo przez ostatnie lata stał się multimilionerem. W trakcie swojej 14-letniej kariery mógł zarobić nawet 30 mln złotych.
Dziś z szacunkowymi zarobkami na poziomie nawet 10 mln złotych rocznie jest najbogatszym polskim sportowcem zarabiającym pieniądze w Polsce. Nawet najlepsi piłkarze PKO Ekstraklasy nie mają choćby połowy jego przychodów. Jego kontrakt w Orlen Oil Motorze Lublin wyceniany jest na około 6 mln złotych. Do tego dochodzi umowa z Orlenem (około 2 mln złotych), umowy z innymi sponsorami (około miliona złotych). Za jazdę w Grand Prix zawodnik inkasuje rocznie 600 tysięcy złotych, podobną kwotę gwarantuje mu jazda w lidze szwedzkiej. A zawodnik ma szansę zarobić jeszcze około 150-200 tysięcy złotych za występy w zawodach towarzyskich.
Jego zarobki są tak duże, że w minionym okresie transferowym żaden klub nie próbował podejmować negocjacji transferowych, bo wszyscy byli przekonani, że przedłuży kontrakt w Lublinie. Ostatecznie podpisał dwuletnią umowę do końca sezonu 2025.
- Dostałem propozycję dwuletniego kontraktu w Motorze Lublin i dość szybko udało nam się dojść do porozumienia. Z władzami Stali Gorzów nie rozmawiałem na temat powrotu. Podjąłem taką decyzje, bo uważałem, że to jest lepsza decyzja dla mnie w tym momencie – tłumaczy szczerze żużlowiec.
Zmarzlik przyznaje przy tym, że na sprawy sprzętowe i przygotowanie do walki o najwyższe cele wydaje rocznie przynajmniej 1,5 miliona złotych. Nikt ze światowej czołówki nie ma tylu silników, co on. To jednak wcale nie oznacza, że zawodnik czuje się spokojny przed nadchodzącym sezonem.
- Skupiam się na sobie, ale cały czas obserwuję pozostałych żużlowców. Z bliska mogę obserwować postępy, jakie zrobili w ostatnim czasie choćby Dominik Kubera, Szymon Woźniak, Dan Belewy, Jack Holder. Interesuje się żużlem i jeśli tylko widzę, że reszta zawodników się ciągle poprawia, to jest jasne, że ja także cały czas chcę być coraz lepszym żużlowcem. Zdaję sobie sprawę, że każdy z uczestników Grand Prix chce ze mną wygrać, czuję ich oddech na swoich plecach – przyznaje.