Z baletu na kort. Nastolatka idzie śladami Igi Świątek
Pracowita, zdyscyplinowana, opanowana. I perfekcjonistka. 18-letnia Weronika Ewald to wielka nadzieja polskiego tenisa, która została nominowana w plebiscycie WP Herosi.
Sport był w jej życiu od zawsze. Podobno nie umiała jeszcze dobrze chodzić, a już trzymała w ręku rakietkę do tenisa i odbijała piłkę.
- To wcale nie są przesadzone historie - śmieje się dziś jej mama Izabela. Razem z mężem są od lat fanami tej dyscypliny, regularnie pojawiali się na korcie, grali amatorsko i zabierali tam swoją córkę. - Chcąc nie chcąc, miała od małego styczność z tenisem. Ta zabawa z piłką pojawiła się więc dość szybko. Treningi pojawiły się później.
Momentem zwrotnym miał być zbity żyrandol i uszkodzony obraz w rodzinnym domu.
- Nawet nie pamiętam, czy był wartościowy. Rozbiło się szkło przymocowane do ram. Powoli nabierałam wprawy, wtedy mama powiedziała "dość" i zabrała mnie na treningi poza dom - śmieje się 18-latka, a mama uspokaja: - Na szczęście w domu skończyło się na drobnych szkodach.
Weronika Ewald jest dziś nadzieją polskiego tenisa, jej talent już jest porównywany do Igi Świątek. W ubiegłym roku nastolatka odniosła życiowy sukces, triumfując w tenisowym turnieju rangi ITF World Tennis Tour w Szarm el-Szejk. Perspektywy ma znakomite, przez co została wyróżniona w plebiscycie HEROSI organizowanym przez Wirtualną Polskę.
Kapituła nominowała ją do nagrody w kategorii TALENT za dotychczasowe osiągnięcia i wielkie możliwości na zrobienie dużej kariery.
Z baletu na kort
Złote medale mistrzostw Polski U-10, U-12 i U-14, w 2020 roku trzecie miejsce w prestiżowym turnieju Les Petits As we Francji. Swój wielki talent potwierdziła też, gdy w wieku 15 lat wygrała mistrzostwa kraju U-18. A to tylko część jej sukcesów, o Wielkich Szlemach będzie później.
I choć, jak wspominaliśmy, w tenisa grała już, zanim nauczyła się dobrze chodzić, wcale nie musiała być tenisistką. Jak ujawnia jej mama, córka długo nie mogła się zdecydować, co wybrać - tenis czy balet.
- Były nawet przypadki, że przyjeżdżała na treningi tenisowe w stroju baletnicy. Wtedy jeszcze nie wiedziała, na co się zdecydować - słyszymy. W końcu postawiła na tenis, potem łączyła jednak grę na korcie z akrobatyką. - Tyle że było to już robione pod tenis, żeby rozwinąć sprawność. Ale Weronika bardzo to lubiła, nie były to treningi za karę - dodaje Izabela Ewald.
Wraz z mężem mają ogromny wpływ na drogę wybraną przez córkę. Nie tylko dlatego, że dosłownie zaprowadzili ją na kort. Przede wszystkim było ich stać, żeby zbudować niedaleko domu efektowną, nowoczesną halę z dwoma pełnowymiarowymi kortami tenisowymi i pełnym zapleczem. Weronika szybko przeniosła tam swoje treningi. Miejsce to nazywa drugim domem.
- Gdyby nie rodzice, nie grałabym na tym poziomie. Są ogromnym wsparciem, ale potrafimy oddzielić tenis od życia rodzinnego - zapewnia nastolatka.
Wsparcie jest emocjonalne, ale też finansowe. Aby przebić się w tym sporcie, potrzebne są bardzo duże pieniądze. W rodzinie zdają sobie sprawę, że to konieczność. Na szczęście nie zostali pozostawieni sami sobie.
- Nie jest żadną tajemnicą, że jest to dyscyplina sportu wymagająca bardzo dużych wydatków, które tak naprawdę zaczęły się niedawno. Wyjazdów na zagraniczne turnieje jest więcej, a żeby budować ranking, trzeba w nich grać. Ale muszę przyznać, że Polski Związek Tenisowy pomaga w tym młodym tenisistom - wyjaśniają rodzice.
Egzamin przed nią
Weronika od kilku lat łączy karierę z nauką online w Sopockiej Akademii Tenisowej, w tym roku czeka ją egzamin maturalny. Rodzice nie martwią się jednak o wyniki, z ocenami nie ma żadnych problemów. Mieli jednak obawy przed lekcjami przez internet.
- Bardzo się tego obawiałam. Nauka online jest jednak znacznie trudniejsza niż typowa w szkole. To wymaga większej samodyscypliny, determinacji. A umówmy się, na etapie szkoły średniej rodzice już nie pomogą z nauką tak dobrze, jak wcześniej. Muszę jednak przyznać, że oceny ma bardzo dobre - chwali córkę jej mama.
Egzaminy w szkole przed nią, egzaminy na korcie ma już za sobą. Weronika Ewald ma już na koncie debiut w rywalizacji seniorskiej i występ w trzech juniorskich turniejach wielkiego szlema. Najlepiej wypadła w ubiegłorocznym Australian Open, w którym dotarła aż do ćwierćfinału. Jednak nie ten turniej najmocniej zapadł w jej pamięci, ale Wimbledon.
- Nie wiedziałam dotąd, jak wyglądają wielkoszlemowe zawody. Do dziś pamiętam wyjście na pierwszy mecz. Adrenalina skoczyła niesamowicie wysoko, zobaczyłam ludzi na trybunach. Byli tam też Polacy. To było dla mnie nietypowe, że słyszałam polski język nie tylko ze strony mojego zespołu. Było to budujące i jednocześnie zaskakujące - opowiada o debiucie na Wimbledonie, gdzie dotarła do drugiej rundy.
Gips, orteza i sprawdzian charakteru
Nie zawsze było jednak kolorowo. W 2021 roku młoda tenisistka doznała poważnej kontuzji - złamała trzeszczkę przyśrodkową stopy. Najpierw gips, potem orteza, w efekcie przez cztery miesiące nie było mowy o jakiejkolwiek aktywności fizycznej.
- Baliśmy się powrotu do treningów, bo to nigdy nie jest łatwe. Nie brakuje przypadków, że młodzi tenisiści wręcz wycofują się z wyczynowego uprawiania sportu. Na szczęście Weronika bardzo dzielnie to zniosła i myślę, że wyszła z tego mocniejsza - wspomina jej mama, a sama zawodniczka również przyznaje, że psychika jest jej silną stroną. - Mam wrażenie, że od zawsze potrafię sobie radzić w trudnych sytuacjach - ocenia.
Nie miała jednak oporów z wyznaniem, że podczas ubiegłorocznego turnieju w Warszawie, na który otrzymała dziką kartę, przegrała właśnie ze stresem. To było jej pierwsze zderzenie z tak dużą seniorską imprezą.
- Pierwszy raz grałam na tak dużym korcie, przed tak dużą publicznością, na dodatek polską. Był stres, z którym musiałam sobie poradzić, niestety, nie poradziłam sobie - mówiła po porażce z Rebeccą Sramkovą. Była to jednak nauka na przyszłość, która z pewnością zaprocentuje.
- Porażka nigdy nie jest czymś przyjemnym, jednak Weronika stara się z każdego potknięcia wyciągnąć lekcję, to jedyna metoda, żeby porażkę przekuć w sukces. Współpracuje z trenerem mentalnym, nie tak intensywnie jak wcześniej, ale gdy tylko czuje potrzebę, może liczyć na pomoc - mówi Izabela Ewald.
I dodaje, że sama odczuwa ogromne nerwy podczas oglądania meczów swojej córki.
- Nie jest to oczywiście łatwe, ale oglądam. Nie da się nie przeżywać meczów swojego dziecka i całkowicie rozumiem rodziców, którzy wolą nie oglądać meczów syna czy córki, bo za bardzo się denerwują.
Pierwsze spotkanie z Igą Świątek
Gdy pytamy rodziców o cechy charakteru najlepiej opisujące córkę, słyszymy: pracowita, zdyscyplinowana, opanowana. I perfekcjonistka. Czy takimi samymi słowami nie można przypadkiem opisać Igi Świątek?
Ewald nie ukrywa, że pierwsze spotkanie z gwiazdą światowego tenisa wywarło na niej duże wrażenie. W 2021 roku liderka rankingu przyjechała do kompleksu jej rodziców, aby przygotować się do startu w igrzyskach olimpijskich w Tokio.
- Zainspirowała mnie podejściem do treningu. Wyglądała, jakby grała najważniejszy mecz w życiu. Trenowała absolutnie na 100 procent, nie odpuszczała żadnej piłki. Jej trening nie kończył się na korcie. Przykładała też wagę do rozciągania i odnowy biologicznej. Widziałam z bliska jej determinację i to, jak przykładała się do każdego elementu - opowiadała nam z podziwem.
Na pytania o porównania do Świątek reaguje spokojnie, wie, że do tego poziomu jest jej jeszcze daleko. Chce iść krok po kroku, najbliższym celem jest dalsze budowanie rankingu i przebicie się do turniejów WTA.