Wszyscy skreślili Kubicę. On znów zaskoczył
Robert Kubica w sezonie 2019 powrócił do F1 po ośmioletniej przerwie, ale jego wyniki w barwach Williamsa dla wielu były rozczarowujące. Polak nie miał jednak do dyspozycji konkurencyjnego samochodu. Gdy w wyścigach długodystansowych otrzymał szybki pojazd, zgarnął w cuglach tytuł mistrzowski.
2011 i 2019 - to lata, które naznaczają karierę i życie Roberta Kubicy. Wypadek w Ronde di Andora odebrał mu olbrzymią szansę. Gdy do niego doszło, krakowianin miał już podpisany kontrakt na starty w Ferrari w F1 w kolejnym sezonie. Być może czerwonym samochodem wywalczyłby tytuł mistrzowski, zapisał się w historii królowej motorsportu.
Rok 2019 dał mu szansę na napisanie kolejnego rozdziału tej historii. Powrót do regularnego ścigania w barwach Williamsa był jednak mocno nieudany. Wtedy wielu skreśliło kierowcę z Polski. Część zagranicznych ekspertów twierdziła, że nie jest to ten Kubica, co sprzed wypadku. Niektórzy jego słabsze wyniki tłumaczyli ograniczeniami fizycznymi. Tak jakby chcieli zapomnieć, że Williams to zespół ledwo wiążący koniec z końcem, mający problemy z częściami zamiennymi i niepotrafiący zbudować dwóch równych bolidów.
Kubica znów musiał udowadniać ekspertom, że się mylili. Jednak już nie w F1, a w wyścigach długodystansowych. Trafił do nich w roku 2021. Od tego momentu odniósł już szereg sukcesów. W debiutanckim sezonie zdobył mistrzostwo Europy i mógł wygrać 24h Le Mans, ale awaria samochodu na prowadzeniu na ostatnim okrążeniu pozbawiła go szansy na zapisanie się w historii.
Obecny bilans Kubicy to dwa drugie miejsca w 24h Le Mans (2022-2023), ale przede wszystkim - tytuł długodystansowego mistrza świata w kategorii LMP2 wywalczony z belgijskim zespołem WRT w ubiegłym roku.
- Byliśmy sześć razy z rzędu na podium na siedem wyścigów. To pokazuje, że był to bardzo dobry i równy sezon. Nie ukrywam, że drugie z rzędu drugie miejsce w 24h Le Mans, zwłaszcza po utracie wygranej na ostatnim okrążeniu w 2021 roku z powodu awarii, zostaje tematem otwartym i delikatnym. W życiu tak jest, że chociaż pojechaliśmy mocne 24h Le Mans, to znów nie udało się go wygrać - tak Kubica opisuje sezon 2023 w rozmowie z WP.
Aby docenić skalę osiągnięcia Kubicy, należy pamiętać, że w klasie LMP2 wszystkie załogi dysponują identycznymi samochodami. Jeśli WRT, ubiegłoroczny zespół Polaka, odnosił zwycięstwa, to była to zasługa bardzo dobrej jazdy kierowców i umiejętnie dobranej strategii. W długodystansowych mistrzostwach świata tytułu mistrzowskiego nie da się wywalczyć mając jedynie szczęście, a tym bardziej przewagę techniczną nad konkurencją.
Kubica nie pojawia się już w padoku F1. Współpracę z ówczesną Alfą Romeo w roli rezerwowego zakończył po sezonie 2022. W rozmowie z WP podkreśla, że "nigdy nie mów nigdy" i nie wyklucza, że jeszcze zawita do świata królowej motorsportu. Ma jednak świadomość, iż zbliżając się do 40. urodzin, nikt nie zaoferuje mu regularnego ścigania. Rolę kierowcy rozwojowego albo pracującego w symulatorze? Jak najbardziej.
Rok 2024 przyniósł jednak Kubicy szansę realizacji innego marzenia. Jako że klasa LMP2 w długodystansowych mistrzostwach świata została zlikwidowana, krakowianin musiał poszukać pracy w najwyższej kategorii - Hypercar. Po długich negocjacjach wybór padł na włoskie AF Corse. Tym samym dostał szansę ścigania się wymarzonym Ferrari.
Czy to dopisanie kolejnego rozdziału w historii, która z powodu wypadku rajdowego nie zrealizowała się w 2012 roku? - Nie. To jest zupełnie nowy rozdział. Ten rozdział z 2011 i 2012 roku jest dla mnie zamknięty. Jedną z najtrudniejszych rzeczy, gdy patrzyłem w przeszłość, to pogodzenie się z tym, że nigdy nie zasiadłem za kierownicą czerwonego bolidu F1. Teraz wsiadam do czerwonego Hypercara. To też maszyna Ferrari, ale to zupełnie coś innego. Jestem na innym etapie kariery i życia. Na pewno jest to dla mnie coś szczególnego, ale gdy zakładam kask, to nie myślę o tym - mówi Kubica.
Ferrari w F1 i wyścigach długodystansowych to dwa odrębne podmioty. Szefem włoskiego zespołu w królowej motorsportu jest obecnie Frederic Vasseur, który współpracował wcześniej z Polakiem w Alfie Romeo. Czy nadejdzie taki dzień, w którym Francuz wykona telefon do dawnego pracownika i poprosi o pomoc w F1?
- Wszystko jest możliwe, ale koncentruję się na wyścigach długodystansowych. Nie zamykam drzwi do F1, ale podchodzę do tego realistycznie. Chciałbym coś zrobić jeszcze z ekipą Formuły 1, pomóc aktywnie z kwestiami technicznymi i może w przyszłości będzie to możliwe. Nie będę jednak do tego dążył za wszelką siłę - podkreśla Kubica, któremu zależy na tym, aby "mieć radość z takiej ewentualnej współpracy z zespołem F1".
- Zawsze lubiłem aspekty techniczne, zawsze ciągnęło mnie do pracy z inżynierami. Nie chodziło mi tylko o kręcenie kierownicą, więc na pewno taka współpraca dałaby mi sporo satysfakcji, ale nie za wszelką cenę - dodaje.
Na razie cel jest jasny - zwyciężyć w 24h Le Mans. Ferrari wygrało francuski klasyk przed rokiem, więc na pewno załoga Kubicy będzie jednym z faworytów w zawodach zaplanowanych na 15-16 czerwca. Tym bardziej że sezon 2024 w WEC ekipa Polaka zaczęła od czwartego miejsca. Kubica z partnerami był najszybszym samochodem Ferrari w stawce. Lepsi byli tylko rywale z Porsche.