Pracują ze sobą codziennie. "Nie ma cichych dni"
Rzadko się zdarza, żeby trener i zawodniczka to było małżeństwo. Tak jest w przypadku Mateusza i Aleksandry Mirosław, która na igrzyskach olimpijskich w Paryżu sięgnęła po złoty medal we wspinaczce sportowej.
Mateusz Mirosław był nominowany w kategorii "Mentor" w plebiscycie WP SportoweFakty - "Herosi".
- Dla mnie niesamowite jest to, że mogę dzielić z nim emocje. I te najtrudniejsze, i te najpiękniejsze. […] Musieliśmy nauczyć się rozwiązywać nasze problemy związkowe od razu. Nie ma cichych dni. I myślę, że to jest dobra rzecz, jestem za to wdzięczna - mówiła Aleksandra Mirosław w rozmowie z Interią.
Mateusz i Aleksandra poznali się przy okazji projektu o lubelskich sportowcach w 2014 roku. Zaręczyli się w 2017 roku, a dwa lata później wzięli ślub.
Aleksandra nie ukrywa, jak wielką rolę w jej drodze na szczyt odegrał Mateusz. W wywiadach podkreślała, że zawdzięcza mu bardzo wiele – nie tylko jako trenerowi, ale też jako człowiekowi, który wierzył w nią od samego początku.
W rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" Mateusz przyznał, że na zawodach jest bardziej zdenerwowany jako mąż niż jako trener. "Przed jej biegiem byłem cały mokry. Strasznie się stresowałem" – wspominał start Aleksandry na igrzyskach w Tokio.
"Na zawodach, jak już kończy się ostatni trening, to bardziej się denerwuję chyba jako mąż. W pewnym sensie wiem, na co Olę stać, jaki rezultat możemy uzyskać. (...) Wtedy kibicuję bardziej jako mąż niż jako trener" – dodał w tej samej rozmowie.