Julia Szeremeta: Żyję w ciągłym biegu
Jej trener mówił kiedyś, że Julia nikogo nie słucha i ciężko ją utemperować. Gdyby nie trafiła na odpowiednich ludzi, trudno powiedzieć, czy dziś byłaby w tym samym miejscu.
Julia Szeremeta podbiła serca Polaków, gdy latem niespodziewanie, bo przecież nie była "żadną" faworytką, zdobyła srebrny medal podczas Igrzyskach Olimpijskich i jej życie zmieniło się o 180 stopni.
Młoda pięściarka nagle stała się bardzo popularna (w całej Polsce, nie tylko w Lublinie, skąd pochodzi), zaczęła być zapraszana do przeróżnych programów telewizyjnych, udzielała wielu wywiadów.
- Ludzie faktycznie często zaczepiają mnie na ulicach. Czasami jest to bardzo miłe, ale jednak chwilami bywa także uciążliwe. Bywają momenty, że jestem już mocno zmęczona i chciałabym mieć trochę prywatności. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla wielu ludzi stałam się inspiracją - mówiła nam Szeremeta na początku stycznia.
Istotnie - jest to inspirujące, szczególnie dla młodych osób (choć nie tylko). Kobiecy boks nie jest przecież dyscypliną, która przyciąga tłumy kibiców przed telewizory, a Szeremeta sprawiła, że mnóstwo osób zaczęło się nim interesować.
Kibice widzą w niej idola, kogoś na kim można się wzorować, choć nie zawsze można było ją określić jako wzór profesjonalizmu.
Duża w tym zasługa trenera Tomasza Dylaka, ale też jej samej. Sam talent do boksu to jedno, szczęście też jest potrzebne w sporcie, natomiast nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie ciężka praca.
Dylak jest trenerem polskiej kadry pięściarek i dba, by żadna z jego podopiecznych zbyt szybko - mówiąc kolokwialnie - "nie odleciała".
- Przyznaję, potrafię wcisnąć w ziemię. Jeśli ktoś myśli, że jest już nie wiadomo kim, to potrafię sobie z nim poradzić - mówił w niedawnej rozmowie z WP SportoweFakty.
Przed laty, po jednym z nieudanych pucharów świata, Szeremeta wpadła w dołek. Wspomniała, że zaczęła "olewać" treningi i nie prowadziła się najlepiej. Trener dał jej wtedy żółtą kartka i powiedział, że albo się ogarnie, albo to koniec. No to się ogarnęła, skupiła się na boksie, co zaprowadziło ją do medalu olimpijskiego.
Szeremeta trenuje boks od 13. roku życia, a przecież nie jest to sport jakoś popularny wśród dziewcząt. Ona jednak zawsze była "inna". Jej ojciec opowiadał nam, że jako dziecko nie chciała lalek. Zamiast tego dostawała piłkę albo samochód. Mówiła, że kiedyś chciałaby zagrać w filmie "dziewczynę-chuligankę".
Sukces olimpijski nie zawrócił jej w głowie na tyle, by zapomniała o rodzinnym Lublinie. Lubi spotkania z młodzieżą, odwiedza szkoły, spotyka się z tymi, dla których jest wzorem.
- Żyję w ciągłym biegu, ale znalazłam czas, żeby wpaść do dzieciaczków, zarazić je pasją, porozmawiać o sporcie, żeby dowiedziały się czegoś ciekawego - mówiła Szeremeta podczas wizyty w szkole podstawowej w ramach projektu Olimpijskie Inspiracje – Marzenia na Start.
- Myślę, że Julka jest bardzo inspirującą osobą i zachęciła wielu z nas do sportu, a szczególnie do boksu - powiedziała jedna z uczennic.
I trudno się z nią nie zgodzić. Szeremeta potrafi zarazić swoim entuzjastycznym podejściem do życia.